wtorek, 28 października 2014

4. "Kocham Cię Siostrzyczko."

Nagle otworzyłam oczy i wciągnęłam powietrze przez usta z głośnym świstem. Jedyne co widziałam to jedna, wielka jasna plama nad moją głową, ale nawet nie zwróciłam na to szczególnej uwagi. Od czasu wypadku mam ten sam beznadziejny sen i dalej męczy mnie tylko jedno pytanie. Na które niestety, ale nikt nie potrafi mi odpowiedzieć.

Gdy moje oczy przyzwyczaiły się już do światła, a w głowie przestały mi walić armaty, rozpoczęłam poszukiwania mojego telefonu. Dopiero po chwili przypomniałam sobie, że jest on w plecaku. A ostatni raz plecak miałam na sobie gdy Abu rzucił się na mnie przy drzwiach.

Czas na wędrówkę ludu do holu.
Lubie mój dom i w ogóle, ale czasami mnie on przeraża. Moim skromnym zdaniem jest on cholernie za wielki jak na 3 osoby, no i oczywiście psa Nadawał by się na kręcenie horroru, dziewczyna siedzi sama w domu, gdy słyszy jakieś dźwięki dobiegające z innego pokoju chce iść to sprawdzić i...

- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa. - Pisnęłam ponieważ coś dotknęło mojego ramienia, ale gdy odwróciłam się z myślą, że stoi za mną jakiś bezgłowy zombie, zobaczyłam moją mamą.

Wybuchłam niepohamowanym śmiechem z własnej głupoty, który po chwili udzielił się również mojej mamie. A to z kolei ściągnęło uwagę Abu, który zaczął biegać wkoło nas szczekając i wyjąc. Czasami zastanawiam się nad tym czy pies może mieć ADHD, bo jeśli tak to Abu jest na to idealnym przykładem.

- Jak dobrze widzieć cię w takim humorze, skarbie. – Powiedziała mama, gdy już się uspokoiliśmy, czytaj, gdy Abu przestał tarzać się po ziemi.

Uśmiechnęłam się tylko do niej i poszłam po plecak. Chciałabym być dla rodziców wsparciem i nareszcie zacząć się zachowywać jak normalna 17-latka, ale niestety przeszłość nie chce mi na to pozwolić. Zdarzają się takie chwile jak teraz, że jestem szczęśliwa, ale nie trwają one długo. Ponieważ, widzę wtedy uśmiechniętą Sophie, a zaraz potem jej bladą twarz, zamknięte oczy i sine usta, przez które nie wyjdzie już żadne słowo.

Potrząsnęłam głową w nadziei, że obraz mojej siostry zniknie, ale on dalej się utrzymywał. Biegiem pokonałam cały korytarz i wbiegłam do swojego pokoju. Podeszłam do biurka i wyciągnęłam zeszyt z pierwszej szuflady.
Przez kilka sekund wpatrywałam się w tak dobrze znaną mi okładkę. Samotne drzewo bez liści, wyrastające z wody.
Usiadłam na fotelu w koncie pokoju i otworzyłam zeszyt w miejscu zaznaczonym długopisem. Myślałam o wszystkim co się dzisiaj wydarzyło i zaczęłam pisać kolejny tekst, który nigdy nie ujrzy światła dziennego. Niektórzy ludzie prowadzą pamiętnik, a ja również się do nich zaliczam. Tylko, że ja nie piszę jakiś banalnych tekstów o tym co ciekawego dzisiaj robiłam.

Ja piszę wiersze. A raczej próbuję. Ale najczęściej piszę tekstu do których układam później melodię. Kocham grać na pianinie i kocham pisać, a połączenie tych dwóch rzeczy to pierwszy krok do nieba.

Ale nie mogłam się skupić. Zwykle gdy było mi ciężko, to było moje drugie ukojenie, ale nawet dzisiaj nie pomagało. Wściekła rzuciłam zeszyt na ziemię, a on zamiast się zamknąć, otworzył się na jakieś stronie w połowie. Nie chciałam sprawdzać co na niej pisze, ale ciekawość wygrała. Przyklękłam przy nim i wystarczyło jedno zdanie, żeby moje samopoczucie z smutnego, zmieniło się w zrozpaczone.

Kocham Cię siostrzyczko.
Sophie”

Dotknęłam palcami napisu, a obok mojej ręki pojawiła się mała, mokra kropka. Drugą dłonią wytarłam oczy, żeby nie zalać całego zeszytu, ale to i tak za wiele nie dało. Klęczałam tak wpatrzona w tą stronę, że nie usłyszałam kiedy coś usiadło obok mnie.

Spojrzałam na Abu, który trącił nosem moje ramię, po czym wcisnął się pod nie tak, że teraz leżał w połowie na moich nogach. Przytuliłam się z całej siły do niego i płakałam w jego miękkie futro.

Nowofundlandy same w sobie są dużymi psami, ale Abu to już zupełny kolos. Przynajmniej dobrze się go obejmuje, ale najgorzej jest gdy wchodzi ci w nocy do łóżka, zajmuje ponad połowe twojego miejsca, a czasami możesz obudzić się na ziemi.

Gdy już moje oczy wyschły całkowicie, podniosłam się i pogłaskałam Abu po głowę. Ten odwrócił pysk w moją stronę, i tym swoim wielkim językiem pojechał mi po całej twarzy. Zaczęłam się śmieć i zrzuciłam go z swoich nóg, w związku z czym usłyszałam przeciągły jęk. Pozbierałam się z podłogi i poszłam do łazienki.
Przecież jutro znowu powrót do piekła, zwanego szkołą.

***
- A i radzę ci uważać na woźnego, podobno siedział w więzieniu, za pobicie jakiegoś dzieciaka. - Siedziałam razem z Roxi w szkolnej stołówce, a jej ani na chwilę nie zamykały się usta. - Fuuu. Co one dały do tej sałatki.
Nie żeby mi to przeszkadzało, przynajmniej ja nie musiałam dużo mówić.
- A widziałaś ten nowy film z Angeliną Jolie …

Starałam się ją słuchać, ale przypomniały mi się wczorajsze słowa Nicholasa.
Może i nasza szkoła jest ogromna, ale jeśli pojawia się ktoś nowy, ta wieść szybko się rozchodzi”
Cały czas miałam wrażenie, że wszyscy się na mnie gapią, zaczynam popadać w obsesje.
Ukradkiem zerkałam na ludzi siedzących przy stolikach. Często w książkach w takich sytuacjach jest podział ludzi na różne grupy, ale tutaj albo tego nie ma, albo po prostu nie rzuca to się tak w oczy. Jedyne co dało się odróżnić to stolik przy których siedzieli przystojni i wysportowani chłopcy w czarno-czerwonych bejsbolówkach, szkolna drużyna.
A wśród nich nie kto inny jak Nicholas, który patrzył w jakiś punkt obok mnie.

Nie poprawka patrzył prosto na mnie, a gdy tylko spostrzegł mój wzrok, uniósł lekko dłoń i mi pomachał.
Tak, Nicholas Molier mi pomachał.

Żeby ukryć moje zakłopotanie udałam, że bardzo zaciekawiło mnie moje drugie śniadanie. Jakaś zielona sałata, rzodkiewka i kawałki kurczaka. Brzmi całkiem apetycznie, ale wygląd tego mówi sam za siebie. Odsunęłam od siebie tace w nadziei, że to pomoże powstrzymać odruch wymiotny. Lekcja na przyszłość, przynosić własne jedzenie. Nie kupować tego w szkole.

Gdy znowu popatrzyłam w to miejsce, gdzie przed chwilą był Nicholas, z radością stwierdziłam, że go tam nie ma. Już chciałam odetchnąć z ulgą, gdy...

- Witaj Hope. - … usłyszałam jego głos obok siebie.
Teraz stał jakieś pół metra ode mnie i uśmiechał się do mnie tym jego „uroczym” sposobem.
Głęboko zaczerpnęłam powietrze i próbowałam uspokoić bicie serca.

- Cześć. - Powiedziałam starając się ukryć mój drżący głos. - Przepraszam, ale mamy teraz lekcję i musimy już iść.

Wykonałam delikatny gest głową, w stronę drzwi, a Roxi od razu zrozumiała o co mi chodzi. Stałyśmy prawie równocześnie i wzięłyśmy swoje plecaki w jedną rękę, w w drugą tace z tym okropnym jedzeniem.

- Tak musimy już iść.

Minęłam Nicholasa bez słowa, nie chciałam nawet patrzeć mu w oczy i wyszłam ze stołówki, odkładając wcześniej tacę na wyznaczone miejsce.
Gdy już znalazłam się wystarczająco daleko od niego mój oddech trochę się uspokoił.

- Dobra, a teraz takie małe pytanko. Co to do cholery było?!

Roxi stała naprzeciwko mnie wyraźnie niezadowolona z sytuacji, w której miała okazję poznać Nicholasa, ale dzięki mnie jej się to nie udało.
To teraz od czego zacząć.

Powiedziałam jej skróconą wersję mojego życia w ciągu ostatniego roku łącznie z tym co wydarzyło się wczoraj w moim domu. Z małym pominięciem Sophie. 



- Czyli, że najprzystojniejszy chłopak w całej szkole, pracuje u ciebie. - Zapytała po chwili Roxi. - Ale boskoo!




******************************************************************************
Witam, witam, witam.
O to kolejny rozdział "Hope" Zapraszam do czytania.

2 komentarze:

  1. Kochana świetnie piszesz i przestań myśleć, że tak nie jest. Rozdział jest świetny jak i całe opowiadanie, więc przestań głupoty gadać... Kocham cię i wiesz, że późno komentuje tylko dlatego, że moja pamięć jest dobra ale krótka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moge sie doczekać kolejnego ^^ mam nadzieje ze długo nie bedzie trzeba czekać. Swietnie piszesz :3 rób tak dalej kochana <3

    OdpowiedzUsuń