Piątek
5 września
-
Hope! Chodź do nas. - Usłyszałam krzyki mojej mamy, więc
zamknęłam książkę i poszłam do sali muzycznej.
Mama,
tata i Nicholas stali na środku wielkiego pokoju i dyskutowali o
czymś z ożywieniem. Odchrząknęłam lekko, ale na tyle głośno,
żeby ogłosić im, że już przyszłam.
-
Oo. No to teraz kochanie powiedz nam jaki wolisz kolor ścian. Szary
czy granatowy?
Rozejrzałam
się dookoła i próbowałam wyobrazić sobie jak by wyglądały
obydwie propozycje. Granatowy nadałby bardziej ponury nastrój temu
wnętrzu, za to szary mógłby być trochę za nijaki. Więc...
-
Na pół. - Odpowiedziałam po chwili namysłu, ale gdy zauważyłam
zdziwione spojrzenia moich towarzyszy, dodałam. - Chodzi mi o to, że
dwie ściany będą na granatowo, a dwie na szaro. Dzięki temu nie
trzeba się tyle zastanawiać nad tym, który kolor wybrać, a pokój
będzie miał bardziej różnorodny wystrój.
Rodzice
od razu zgodzili się na mój pomysł, a Nicholas tylko stał i po
prostu patrzył na mnie. Nie wiem czy z podziwem, czy z odrazą, bo
jeszcze nie do końca potrafię go rozszyfrować.
Uznałam,
że to już wszystko, więc mogę wrócić do pokoju. Gdy byłam przy
wyjściu z sali muzycznej usłyszałam jeszcze głos taty, który
mówił, że teraz jadą po farbę i jak wrócą to zrobimy grilla w
ogrodzie. Pokiwałam w odpowiedzi, głową i wyszłam uszczęśliwiona
z powodu tego, że mogę już wrócić do przerwanego czytania jednej
z najlepszych książek.
Jakąś
godzinę później w czwórkę siedzieliśmy przy stole postawionym
na środku ogrodu i wygrzewaliśmy się w ostatnich letnich
promieniach słońca.
A
czwartą osobą niestety nie jest Abu, chociaż on też gdzieś tam
biegał po krzakach. Rodzice stwierdzili, że skoro Nicholas tak nam
pomagał w remoncie to powinien zostań na kolacje.
Próbowałam
nie zwracać na niego zbytnio uwagi, udawało mi się to przez cały
tydzień w szkole, więc nie powinno być mi trudno.
Wszyscy
kilka razy próbowali wciągnąć mnie do rozmowy, ale zawsze
kończyło się na tym, że powiedziałam jedno słowo. Więc sobie
odpuścili.
Znudzona
już siedzeniem z nimi i wysłuchiwaniu ich poglądów na temat
homoseksualistów, afroamerykanów i innych tego typu rzeczy (tak,
moi rodzice nie mają normalnych tematów na rozmowy) odeszłam od
stołu i poszłam na małą polankę na skraju ogrodu z każdej
strony ogrodzoną drzewami, tylko z małą luką, żeby móc tam
wejść.
Znalazłam
ją pierwszego dnia przeprowadzki, potrzebowałam jakiegoś ciche
miejsca, żeby zebrać myśli i tak trafiłam tutaj.
Nie
ma tu za wiele miejsca, ale jedno z drzew ma na tyle wysokie gałęzie,
że ze sznurka i deski zrobiłam huśtawkę. W końcu musiałam na
czymś siedzieć, a ławka się tu nie zmieściła.
Gdy
już zajęłam miejsce na zimnym drewnie, wyciągnęłam telefon i
słuchawki z kieszenie, które od dość długiego czasu zawsze noszę
przy sobie.
Piosenka
Down Jasona Walkera popłynęła ze słuchawek
prosto do moich uszu, a moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.
Lekko bujałam się na huśtawce, wiatr rozwiewał mi włosy, a ja
byłam w błogim stanie nieważkości, mój mózg nareszcie przestał
pracować na pełnych obrotach. Zamknęłam oczy i pozwoliłam sobie
na chwilę odprężenia.
Nie
wiem jak długo siedziałam tak odgrodzona od całego świata, ale
gdy otworzyłam oczy, natrafiły one na coś pięknego z niebieskim
połyskiem.
-
Błękitne jak niebo. - Powiedziałam szeptem. - Twoje oczy. Są
piękne.
Nicholas
siedział na ziemi przede mną, wysunął prawą rękę w moim
kierunku i poczułam jak jego palce zaciskają się na moim biodrze.
Zaczęłam zsuwać się z huśtawki i zanim zdążyłam zareagować
już leżałam na nim, a nasze twarze dzieliły centymetry.
-
A teraz coś równie niebieskiego. - Wyszeptał i przesunął mnie na
bok, tak że teraz leżeliśmy obok siebie.
Wypuściłam
powietrze z płuc, które wstrzymywałam odkąd dotknął mojego
ciała. Mimowolnie uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
Przez
kilka minut wpatrywaliśmy się w niebo, a ciszę między nami
zagłuszała tylko muzyka z moich słuchawek. Nicholas podniósł
dłoń, wyjął mi jedną z nich i włożył sobie do ucha.
-
Straszne smutasy. - Stwierdził. - Daj telefon to włączymy coś
lepszego.
Popatrzyłam
na niego zdziwiona i lekko urażona, ale z czystej ciekawości
podałam mu
urządzenie.
Poklikał kilka razy i moja piosenka dobiegła końca, a kilka
kliknięć później w słuchawce rozbrzmiała dziwna melodia i śpiew
jakiegoś chłopaka.
In
the crowd, alone.
Every second passing,
reminds me I'm not home.
Bright lights, city sounds
ringing like a drone.
Unknown, unknown.
Every second passing,
reminds me I'm not home.
Bright lights, city sounds
ringing like a drone.
Unknown, unknown.
Pierwsza
zwrotka wcale nie była taka zła, druga tak samo, można by nawet
powiedzieć, że całkiem całkiem jest ta piosenka. Ale myślałam
tak tylko do początku refrenu. Gdy usłyszałam jego pierwsze słowa
moje zdanie uległo lekkiej zmianie.
My
happy little pill,
take me away,
dry my eyes,
bring colour to my skies,
my sweet little pill,
tame my hunger,
light within,
numb my skin.
take me away,
dry my eyes,
bring colour to my skies,
my sweet little pill,
tame my hunger,
light within,
numb my skin.
Zdawszy
sobie sprawę z tego, że chłopak śpiewa „moja szczęśliwa,mała
pigułko”, i usłyszawszy obok Nicholasa śpiewającego razem z
piosenkarzem, parsknęłam śmiechem. A gdy mój towarzysz gapienia
się w niebo rzucił mi pełne nienawiści spojrzenie, które
wyglądało bardziej jak szczeniak, który coś przeskrobał, mój
poziom śmiechu osiągnął maksimum.
-
Naprawdę tego słuchasz ? - Zapytał już trochę opanowawszy mój
śmiech.
-
Tak. - Odparł stanowczo Nicholas – Mam tego więcej. - I już
zaczął wyszukiwać coś w moim telefonie.
Rzuciłam
się na niego z zamiarem wyrwania mu telefonu, ale on był szybszy i
zrobił unik tak, że teraz na skos leżałam na nim. A on zamiast
się odsunąć to usiadł, oparł się łokciami o mój tyłek i
uradowany bawił się na telefonie. Zwróciłam głowę w jego stronę
i pokazałam mu język, na co Nicholas się tylko jeszcze szerzej
uśmiechnął i klepnął mnie tam gdzie przed chwilą opierał
łokcie.
-
No to teraz nie żyjesz.
Podniosłam
się szybko na kolana, wytrącając przy okazji mój telefon
Nicholasowi. Wykorzystałam to, że chłopak był oszołomiony moim
nagłym ruchem, powaliłam go na ziemię, usiadłam mu na brzuchu i
przytrzymałam mu ręce za głową.
-
O nie, tylko nie rób mi krzywdy. Proszę bądź dla mnie łaskawa. -
Powiedział to tak melodramatycznym tonem, że nawet pomimo prób
opanowania się, wybuchłam śmiechem i opuściłam głowę na jego
ramię.
-
Daję ci ułaskawienie. - Szepnęłam mu do ucha i się do niego
przytuliłam. On wolnymi już rękami objął mnie w talii.
Leżeliśmy
tak na ziemi wtuleni w siebie, a ja pierwszy raz od wypadku poczułam,
że może mój świat choć trochę wróci na normalne tory.
*****************************************************************************
Cześć wszystkim!
I tak o to kolejny rozdział Hope, mam nadzieję, że nie zepsułam czegoś.
Swoje zdanie o rozdziale możecie pisać na dole w komentarzach, będzie mi z tego powodu niezmiernie miło.
A tą piękną piosenkę którą włączył Nicholas znam od mojej kochanej przyjaciółki, dlatego chcę jej podziękować za to.
Po pierwsze: nie ma za co, wiem, że piosenka jest cudowna, po drugie: co ty do niej masz, że wszędzie jak piszesz ''wspaniała'', lub ''piękną piosenkę'', wyczuwam sarkazm? I po trzecie świetny jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńHahahaha znam tą piosenke od tej samej osoby ;) jak zawsze cudownie <3 są mega słodcy! Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy :D/Gosia
OdpowiedzUsuń