niedziela, 28 września 2014

1. "Roxi."

1 września

Dzisiaj rozpoczyna się nowy etap w moim życiu. Nie wiem jak będzie on wyglądał, ale na pewno nie będzie taki sam jak poprzedni.

Siedziałam pod drzwiami gabinetu dyrektora. Moja mama od co najmniej półgodziny przebywała w jego wnętrzu, a ja zdążyłam przeczytać już wszystkie ulotki znajdujące się w poczekalni.

Sekretarka co kilka minut posyłała mi ciekawskie spojrzenia, przez pierwsze 15 minut udawało mi się je ignorować, ale teraz zaczynały mnie już denerwować. Na szczęście nie musiałam tego dłużej znosić, bo drzwi gabinetu otwarły się z głośnym skrzypieniem i stanął w nich nie kto inny jak sam dyrektor Swan. Był to wysoki mężczyzna ogolony na łyso z lekkim trzydniowym zarostem. Bardziej przypominał jakiegoś strongmena niż dyrektora liceum.

Za nim w drzwiach pojawiła się moja mama, uśmiechnęła się do mnie uspokajająco i ruszyła za dyrektorem, który bez żadnego słowa szedł w stronę drzwi na korytarz.
Zarzuciłam swój plecak na ramię i powędrowałam za nimi. Szliśmy w milczeniu, aż dotarliśmy do drzwi z napisem „pracownia historyczna” .

Czyli teraz mam historię, o jak się cieszę.

Dyrektor Swan wyciągnął w moją stronę dłoń z kartką papieru w ręce.
- To jest twój obecny plan lekcji, gdybyś nie wiedziała gdzie znajdują się jaki klasy to możesz przyjść do sekretariatu i zapytać o to panią Cambel. Ale słyszałem od twojej mamy, że jesteś bystrą dziewczyną, więc myśle, że szybko odnajdziesz się w naszej szkole.

Wyjęłam z dłoni dyrektora plan i nawet na niego nie patrząc, wsunęłam go to kieszeni spodni.
Ostatni raz spojrzałam w stronę mojej mamy i weszłam za dyrektorem do klasy. Teraz jestem skazana tylko na siebie.

***


- Dobrze dziewczęta to na rozgrzewkę przebiegnijcie po 2 okrążenia. - Poinformowała nas wuefistka, po czym otworzyła dziennik i nie zwracała już na nas uwagi.
Ruszyłam za pozostałymi dziewczynami po bieżni i starałam się nie rozglądać, ale długo tak nie wytrzymałam.

Wypatrywałam wszystkich szczegółów i porównywałam je do swojej starej szkoły. Tutaj boisko do piłki nożnej miało starą, zgniłą trawę, a tam była ona świeża i zadbana. Tutaj na trybunach było więcej śmieci niż na wysypisku, tam były one w idealnym stanie. Tutaj co chwilę dało się słyszeć jakieś krzyki, piski i przekleństwa, tam jedynym dźwiękiem był odgłos gwizdka, któregoś z nauczycieli wf'u. Tutaj wszystko jest inne, łącznie ze mną. Już nie jestem tą sama osobą, którą byłam kiedyś i nigdy już nie będę.

-Hej dziewczyny, zakręcicie trochę dla nas tyłeczkiem? - Usłyszałam krzyki jakiegoś chłopaka, kiedy przebiegałyśmy obok boiska do siatkówki. Towarzyszyło im też kilka gwizdów, a gdy jedna z dziewczyn pokazała im fuck'a, zwyzywali ją od suk i jeszcze innych wyzwisk, których nie do końca usłyszałam.

Gdy już przebiegłyśmy dwa okrążenia, bez dodatkowych atrakcji, pani gdzieś zniknęła, więc każdy robił co chciał.
Ja usiadłam sobie na trawie i obserwowałam grupę chłopaków grających w nogę, a konkretnie jednego chłopaka. Przystojnego bruneta z całkiem nieźle zbudowanym ciałem. Mięśnie na jego brzuchu można było zobaczyć nawet przez koszulkę.

- To Nicholas Molier. Kapitan szkolnej drużyny i obiekt westchnień połowy dziewczyn w tej szkole, czasami nawet chłopaków. - Powiedziała dziewczyna z burzą jasnych loków na głowie, która nie mam pojęcia kiedy się do mnie dosiadła. - A tak poza tym to jetem Roxi. Ty jesteś nowa prawda?

Wydaje się miła. I kogoś mi przypomina. Mają nawet taki sam uśmiech, piękny, szczery i niewinny.
Szkoda tylko, że nigdy nie będą miały okazji się spotkać.


- Tak. Nazywam się Hope.

*********************************************************************************
Tak więc o to jest pierwszy rozdział. 
Rozdziały będą dodawane w różnych terminach, ponieważ jestem tylko człowiekiem nie robotem. 
Dziękuję za poświecenie swojego czasu na przeczytanie, tego co piszę, a jeszcze bardziej będę dziękować za skomentowanie tego :)
Dziękuję za uwagę i dobranoc wszystkim. 

wtorek, 23 września 2014

Prolog



Cisza i ciemność.
Tylko te dwie rzeczy,
codziennie,
bez przerwy.
Słyszę ich głosy,
ale nie mogę im odpowiedzieć.
Czuję ich dotyk,
ale nie mogę go odwzajemnić.
Cisza i ciemność.
Codziennie.
Bez przerwy.



Hope Blake