1
września
Dzisiaj
rozpoczyna się nowy etap w moim życiu. Nie wiem jak będzie on
wyglądał, ale na pewno nie będzie taki sam jak poprzedni.
Siedziałam
pod drzwiami gabinetu dyrektora. Moja mama od co najmniej półgodziny
przebywała w jego wnętrzu, a ja zdążyłam przeczytać już
wszystkie ulotki znajdujące się w poczekalni.
Sekretarka
co kilka minut posyłała mi ciekawskie spojrzenia, przez pierwsze 15
minut udawało mi się je ignorować, ale teraz zaczynały mnie już
denerwować. Na szczęście nie musiałam tego dłużej znosić, bo
drzwi gabinetu otwarły się z głośnym skrzypieniem i stanął w
nich nie kto inny jak sam dyrektor Swan. Był to wysoki mężczyzna
ogolony na łyso z lekkim trzydniowym zarostem. Bardziej przypominał
jakiegoś strongmena niż dyrektora liceum.
Za
nim w drzwiach pojawiła się moja mama, uśmiechnęła się do mnie
uspokajająco i ruszyła za dyrektorem, który bez żadnego słowa
szedł w stronę drzwi na korytarz.
Zarzuciłam
swój plecak na ramię i powędrowałam za nimi. Szliśmy w
milczeniu, aż dotarliśmy do drzwi z napisem „pracownia
historyczna” .
Czyli
teraz mam historię, o jak się cieszę.
Dyrektor
Swan wyciągnął w moją stronę dłoń z kartką papieru w ręce.
-
To jest twój obecny plan lekcji, gdybyś nie wiedziała gdzie
znajdują się jaki klasy to możesz przyjść do sekretariatu i
zapytać o to panią Cambel. Ale słyszałem od twojej mamy, że
jesteś bystrą dziewczyną, więc myśle, że szybko odnajdziesz się
w naszej szkole.
Wyjęłam
z dłoni dyrektora plan i nawet na niego nie patrząc, wsunęłam go
to kieszeni spodni.
Ostatni
raz spojrzałam w stronę mojej mamy i weszłam za dyrektorem do
klasy. Teraz jestem skazana tylko na siebie.
***
-
Dobrze dziewczęta to na rozgrzewkę przebiegnijcie po 2 okrążenia.
- Poinformowała nas wuefistka, po czym otworzyła dziennik i nie
zwracała już na nas uwagi.
Ruszyłam
za pozostałymi dziewczynami po bieżni i starałam się nie
rozglądać, ale długo tak nie wytrzymałam.
Wypatrywałam
wszystkich szczegółów i porównywałam je do swojej starej szkoły.
Tutaj boisko do piłki nożnej miało starą, zgniłą trawę, a tam
była ona świeża i zadbana. Tutaj na trybunach było więcej śmieci
niż na wysypisku, tam były one w idealnym stanie. Tutaj co chwilę
dało się słyszeć jakieś krzyki, piski i przekleństwa, tam
jedynym dźwiękiem był odgłos gwizdka, któregoś z nauczycieli
wf'u. Tutaj wszystko jest inne, łącznie ze mną. Już nie jestem tą
sama osobą, którą byłam kiedyś i nigdy już nie będę.
-Hej
dziewczyny, zakręcicie trochę dla nas tyłeczkiem? - Usłyszałam
krzyki jakiegoś chłopaka, kiedy
przebiegałyśmy obok boiska do siatkówki. Towarzyszyło im też
kilka gwizdów, a gdy jedna z dziewczyn pokazała im fuck'a,
zwyzywali ją od suk i jeszcze innych wyzwisk, których nie do końca
usłyszałam.
Gdy
już przebiegłyśmy dwa okrążenia, bez dodatkowych atrakcji, pani
gdzieś zniknęła, więc każdy robił co chciał.
Ja
usiadłam sobie na trawie i obserwowałam grupę chłopaków
grających w nogę, a konkretnie jednego chłopaka. Przystojnego
bruneta z całkiem nieźle zbudowanym ciałem. Mięśnie na jego
brzuchu można było zobaczyć nawet przez koszulkę.
-
To Nicholas Molier. Kapitan szkolnej drużyny i obiekt westchnień
połowy dziewczyn w tej szkole, czasami nawet chłopaków. -
Powiedziała dziewczyna z burzą jasnych loków na głowie, która
nie mam pojęcia kiedy się do mnie dosiadła. - A tak poza tym to
jetem Roxi. Ty jesteś nowa prawda?
Wydaje
się miła. I kogoś mi przypomina. Mają nawet taki sam uśmiech,
piękny, szczery i niewinny.
Szkoda
tylko, że nigdy nie będą miały okazji się spotkać.
-
Tak. Nazywam się Hope.
*********************************************************************************
Tak więc o to jest pierwszy rozdział.
Rozdziały będą dodawane w różnych terminach, ponieważ jestem tylko człowiekiem nie robotem.
Dziękuję za poświecenie swojego czasu na przeczytanie, tego co piszę, a jeszcze bardziej będę dziękować za skomentowanie tego :)
Dziękuję za uwagę i dobranoc wszystkim.